„Fałszywy pieśniarz” Martyna Raduchowska

„Początkowo zatem wszystko szło pięknie. A później, jak to zwykle bywa, było już tylko gorzej”.

Martyna Raduchowska nie lubi prostych rozwiązań i obce są jej ciągłe zapewniania czytelnika, że szczęśliwe zakończenie na pewno nastąpi. Za to mistrzowsko serwuje dramatyczne zwroty akcji, wieszczy apokaliptyczne wydarzenia a bohaterom pod nogi rzuca kłody wraz z całym tartakiem.

„Strzeż się, Pieśniarko (…). Czasem nierealne marzenie może stać się bardzo realnym koszmarem”.

Ale i tak uwielbiam cykl z Idą Brzezińską, szamanką od umarlaków. W „Fałszywym pieśniarzu” – zamykającym trylogię, wątek Demona Luster wydaje się być na jak najlepszej drodze do definitywnego zamknięcia. Nic bardziej mylnego. Zażartego milczenia, zarówno jego, jak i siewcy zapomnienia, nie sposób pokonać a w samym Wrocławiu zaczynają się dziać rzeczy niestworzone.
Anonimowy grób w ogrodzie Kusiciela, czarnomagiczne zabójstwa, samospalenia, dekonstrukcje dusz – to tylko nieliczne dowody na zaognianie się spraw. I to dosłownie. A Ida ma coraz bardziej pod górkę w pracy i poczucie, że stała się zakładniczką własnego daru coraz bardziej jej doskwiera.

„Wiem, jak przetrwać. Umiem przeżyć, nie przeżywszy tak naprawdę ani jednej chwili. A nade wszystko potrafię umierać”.

Jak pozbawić głosu (i przede wszystkim bytu) Fałszywego Pieśniarza? Jaką rolę w tym wszystkim odegra piaskunka, Gryzak i niezłomny Kruchy? I czy Idowa walka z własnymi słabościami i snami skończy się gwarancją, że koniec świata jednak nie nadejdzie? Przynajmniej teraz?

„Bo gdy nadejdzie pora, to przede wszystkim wy dwoje będziecie musieli odróżnić jawę od snu, a życie od śmierci. Jeżeli bowiem i wy się pogubicie, zgubieni będą wszyscy”.

I właśnie „Fałszywy Pieśniarz” jest historią pełną wątpliwości i pytań. Pełną rozwiązań nieoczywistych, zasad magicznych i walki z przeciwnikiem, który nie zawaha się skorzystać z zagrań nieczystych i czarnomagicznych. Ale Ida też już dojrzała do czynów równie wielkich, co ryzykownych. Jest zdeterminowana jak nigdy i zdolna do poświęceń dla tego, który w pełni ją zaakceptował.

„Co jest bardziej podłe, a co bardziej szlachetne? Poświęcenie jednej z ukochanych dusz dla drugiej czy skazanie cudzej duszy na niebyt, aby ocalić własną?”.

O relacjach Idy i Kruchego opowiada dodatkowe opowiadanie – „Ponura żniwiarka i przędzarz gwiazd”. Zawarto w nim wiele wartościowych słów o tym, co w życiu powinno być priorytetem. Popłynęły z ust ludzi, którzy bardzo długo bali się mówić o sobie. Ale próżno tam szukać banałów i romantycznej sielanki, bo Ida i Kruchy mają za sobą takie historie z przeszłości, których nikt im nie zazdrości. A najgorzej odbudowuje się to, co zrujnowali najbliżsi. Przedziwna więź, która się między nimi tworzy jest podszyta tysiącem niewypowiedzianych obaw przed wspólnym „czymś” a jednocześnie daje im więcej wolności aniżeli samotność. I pomyślcie, że te wszystkie rozmowy żniwiarki i przędzarza nadzoruje nieco skrzecząca Joanna, który wieszczy same posępne rzeczy, jednocześnie pilnując, żeby ich proszalno – dziękczynne plecionki nie zerwały się za łatwo.

„Lecz w istocie lęk, który nim kierował, był lustrzanym odbiciem jej lęku – miał ich oboje uchronić przed bólem. I chronił, jak potrafił najlepiej, fundując im w zamian ból innego rodzaju. Głód. Samotność. Tęsknotę”.

Niezmiennie żałuję, że to już koniec. Świetna historia, z tomu na tom przybierająca na mroku i odsłaniająca tajemnice ludzkie i te mniej ludzkie. Barwni bohaterowie, o ciętych językach i ciekawych osobowościach, którzy poprowadzili przez tę niełatwą historię, wykraczającą poza zdrowy rozsądek. Niczego więcej nie można chcieć.

__

Martyna Raduchowska „Fałszywy pieśniarz”
Cykl: Szamanka od umarlaków, t.3
Wydawnictwo Mięta

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*