“Pepe i Melek na tropie” – Grażyna Lutosławska

Tej książki nie przeoczycie. I to nie dlatego, że ze względu na swój rozmiar z trudem mieści się na półce. Bardziej ze względu na okładkę, na której widnieje wejście do ogrodu niczym z “Tajemniczego ogrodu” i… patyczak. 

Nienaturalnie duży, chudy i z odnóżami, których liczba zawsze mnie zastanawiała (i – gwoli ścisłości – dalej zastanawia):

Oprócz długich, chudych nóg
(i pary dodatkowych, którą miał na wszelki wypadek)

Pan Patyczak składał się też z dwóch par rąk,
z którymi nie zawsze wiedział, co ma robić,
tułowia, który zawsze trzymał prosto,
i głowy, w której miał wszystko, co potrzeba,
i do tego równo poukładane.

Pan Patyczak jest perfekcjonistą, wiodącym uporządkowany i oszczędny tryb życia. Po prostu jest sztywniakiem. Ale z dnia na dzień musi zmierzyć się z dwoma dramatami – małżeńskim (żona udała się do siostry!) i egzystencjalnym. Mianowicie – jego odbicie w lustrze zniknęło. Zasmucony Pan Patyczak udaje się na poszukiwania – jeszcze nie wie gdzie, ani w jaki sposób, ale musi odnaleźć swoje odbicie.

A Melek? Melek jest najmłodszym wróbelkiem w swojej rodzinie, dumnie rezydującym na trzeciej gałęzi starej sosny. Wieść rodzinna głosi, że otrzymał imię po słynnym Elemelku. Nie umie jeszcze latać, ale za to potrafi zadawać mnóstwo pytań, z których wynika, że ma lekko buntowniczy charakter. Będzie, kim zechce! Tylko cały problem w tym, że nie wie, kim chce być… Chwila zadumy nad swoją niewiedzą sprawia, że spada ze swojej sosny. I spośród wielu napotkanych zwierząt postanawia towarzyszyć właśnie Panu Patyczakowi (Pepe) w poszukiwaniach zaginionego odbicia, licząc że przy okazji nauczy się latać i wreszcie dowie się, kim chce być. 

Ich wędrówka zapowiada się na dość karkołomną wyprawę.
Bo jak tu pogodzić wróbelkowatą naiwność z patyczkowatą sztywnością?!

Historia Pepe i Melka w cudny sposób opowiada o nieśmiało rodzącej się przyjaźni. Choć nie zdają sobie sprawy, wrócą ze swojej wyprawy bogatsi o wiele doświadczeń. Wspólna droga nauczy ich kompromisu, ale i odpowiedzialności za drugą osobę (pardon, stworzenie) i potrzebę wyciągania jej nawet z największych tarapatów – ot, choćby spod kociej łapy. Ale nade wszystko – sporo dowiedzą się o sobie – a to wiedza nieoceniona.

PS. Dorośli też mogą oglądać i zachwycać się ilustracjami, ręcznie naszkicowanymi ołówkiem przez Roberta Romanowicza. Urokliwy las i jego mieszkańcy czekają na odkrycie.

_________________
Grażyna Lutosławska “Pepe i Melek na tropie”
Wydawnictwo Warstwy 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*