„Ta rodzina była jak amerykański pączek. Ten lukrowany, przesadnie słodki. Z pustką pośrodku. Nie, nie z pustką. Z zakamarkiem pełnym chorób i zła, od którego wszyscy uciekają”.
„Jednak to, co Rozalia Ginter ceniła sobie w życiu najbardziej, to rodzina. Kiedy więc miała do wyboru dobro najbliższych i własną moralność, ta druga przegrywała w przedbiegach tego nierównego wyścigu”.
„Tamtego popołudnia pierwszy i ostatni raz pozwoliła sobie na łzy. Musiała wypłakać wszystko, co było już za nimi i to, co wciąż miało ich czekać”.
„Nie znała go ani on nie znał jej. Mimo to uśmiechali się do siebie szeroko jak współwinni, trzymając się niezdarnie za ręce, a ona z radością powierzała mu swoje życie”.
Książkowej, lutowej rozpusty ciąg dalszy! Nie możecie tego przegapić!
Nie będę taka, i nie zostawię Was bez przeglądu kryminalnych premier tego miesiąca. A kilka rzeczy intrygujących się pojawi.