“Wyspa zero” Jarosław Sokół
“Upiory z przeszłości prześladują wiele ludzi, ale zwykle robią to z umiarem, a nie wprowadzają się do nich na chama i chlają ich wódkę”.
Ile było takich miast, na których II wojna światowa odcisnęła swoje piętno? O tych największych, najbardziej zniszczonych wiele już napisano. A o historii Świnoujścia, noszącego jeszcze w maju 1945 r. nazwę Swinemünde, mało kto słyszał. Jarosław Sokół w swojej najnowszej książce “Wyspa zero” wraca do tych czasów, wikłając swoich bohaterów w historię szpiegowsko – kryminalną.
Powojenne Świnoujście
Od poniemieckiego Świnoujścia wieje chłodem, co wcale nie jest zasługą bliskości morza. Powojenna rzeczywistość dla mieszkańców niewiele różni się od wojny. Brakuje podstawowych rzeczy, ruiny budynków straszą a miasto pustoszą szabrownicy. Władzę w mieście sprawuje sowiecki komendant Arłam Osipowicz. Rządzi twardą ręką, rządzi brutalnie, ale strach budzi posłuszeństwo. Jest niewiele spraw, o których nie wie lub które potrafią go zaskoczyć.
Jednym z tych zaskoczeń są Polacy, którzy pojawiają się w Świnoujściu jako grupa operacyjna milicji. Mają za zadanie przygotować grunt pod przejęcie miasta przez polskie władze. Ich obecność mąci reżim władzy Osipowicza tak samo, jak pojawiające się na widoku publicznym trupy. Ujęcie mordercy komendant zleca Adamowi Kostrzewie – jednemu z Polaków, który przyjechał do Świnoujścia w zupełnie innym celu…
Świat sowieckich obietnic
Świnoujskie społeczeństwo tworzy zadziwiającą mieszankę, złożoną z zastraszonych mieszkańców, zarówno Polaków, jak i Niemców, brutalnych Sowietów i kombinujących Polaków z grupy operacyjnej. Mało kto jest tym, za kogo się podaje, chociaż kradzież tożsamości jest wyjątkowo ryzykowna. Ale gdy wybór jest pomiędzy pewną śmiercią a choćby cieniem szansy na przeżycie, ludzie nie zastanawiają się dwa razy. Nikt by nawet nie śmiał przypuszczać, że akurat w Świnoujściu spotka znajomych ze starego życia, którzy będą stanowić śmiertelne zagrożenie.
Bezpieczeństwo jest rzeczą względną a zawierane w nowym życiu przyjaźnie są nadzwyczaj kruche. W ciągu kilku minut z przyjaciela można stać się wrogiem, którego od rychłej śmierci dzieli tylko czas, potrzebny na uzyskanie cennych informacji. Karty w mieście rozdaje Osipowicz i to od jego łaski lub niełaski zależy, kto dożyje świtu. Tylko czy gwarancje i obietnice obowiązują w sowieckim świecie?
Wielowątkowa powieść
Autor umieścił na “Wyspie zero” sporo bohaterów o naprawdę bogatych życiorysach. Teoretycznie nigdy się nie spotkali, ale rozwój wydarzeń pokazuje, że to tylko kwestia czasu i odpowiedniej dedukcji, kiedy wyjdą na jaw ich prawdziwe tożsamości. Ktoś z tego spotkania wyjdzie jako zwycięzca a dla reszty szykowane jest już miejsce na cmentarzu.
Poznajemy naprawdę wiele historii, bo postacie lubią uciekać do swoich wspomnień. Do momentów, kiedy wybucha wojna i niemożliwa okupacja niemiecka staje się faktem. Do absurdalnych przesłuchań i początków represji na Żydach. Do miłości pięknej, ale zakazanej. Skończywszy na traumatycznych pobytach w obozach koncentracyjnych, gdzie ludzka godność była niczym…
Te tematy musiały się w książce pojawić, w końcu wojna nikogo nie ominęła. W każdym został pewien ślad, smak okrucieństwa i poczucie, że tamten świat już się skończył. A w tym nowym świecie, budowanym od zera, nie tak łatwo będzie sobie znaleźć swoje miejsce.
Szansa na nowe życie
Abstrahując od odtajniania tożsamości, autor lubi zaskakiwać zwrotami akcji i brakiem pewności co do zakończenia. To w końcu też powieść kryminalna, w której morderca wybiera ofiary według specyficznego klucza. Jego odnalezienie to być albo nie być dla Adama Kostrzewy.
Książka Jarosława Sokoła nie oczaruje Was od pierwszych stron, ale nie będzie tak łatwo ją odłożyć. Dużo postaci, budujących wielowątkową fabułę, jest gwarantem zaskakujących wydarzeń w dość niełatwym okresie dla Świnoujścia. Właśnie w tym mieście miało się rozpocząć nowe życie dla wielu, ale duchy z przeszłości przyszły same, niezaproszone przez nikogo…
_____