„Jaśmina od snów” Agnieszka Kuchmister

„Czas ma to do siebie, że nie czeka. Płynie, tak czy inaczej, nie ociąga się, nie zwleka. Wydawać by się mogło, że płynie na przekór nam (…)”.

„Jaśmina od snów” pięknie wieńczy to, co zaledwie trzy lata temu zapoczątkowała „Florentyna od kwiatów” a następnie kontynuowała „Nadzieja od zwierząt”. W serii sokołowskiej postawiono definitywnie kropkę, chociaż losy mieszkańców Sokołowa zapewne płyną dalej, w sobie wiadomym kierunku.

Już od pierwszych stron, czytając o planach wybudowania boiska sportowego, czy o polonezie sołtysa poczułam ukłucie żalu. Czy to możliwe, żeby ten Sokołów tak łatwo poddał się pędzącemu czasowi i zgubił nie wiadomo kiedy swoją magię i tajemniczość? Czy to, co drzemie w sokołowskiej ziemi już na zawsze zostało uśpione? Spokój, że jednak Sokołów wciąż nie zatracił swojej wyjątkowości, przyszedł wraz z opowieścią Jaśminy o jej kolejnym śnie. Posiwiała Florentyna, wiecznie zamyślony Siemił, zatroskana siostra Róża i najmłodsze, najbardziej ciekawe świata pokolenie, Hania i Malwa – każde z nich inaczej reagowało na jej sny. Bo musicie wierzyć, że Jaśminowe sny były wielkie, ale też i straszne.

Śniła o przeszłości, o niebieskim ogrodzie, studziennej pannie, brudnej wodzie, ale przede wszystkim o Nadziei, której przecież serce pękło. Czasem nie wiadomo było, czy to sen, czy to jawa i czy warto niepokoić bliskich swoimi opowieściami. Nic nie dzieje się przecież bez przyczyny a powracająca w snach siostra i stojący nieopodal jej dom nie dawały jej spokoju ani w dzień, ani w nocy… I chyba nikt się nie spodziewał, że to wszystko zaprowadzi ich do czasów sprzed narodzin Florentyny.

„Stała i dumała, jaki to dziwny świat, że niby każdy taki sam się rodzi, a potem ludzie tak różni wyrastają”.

Każda książka Agnieszki Kuchmister to niesamowita literacka wyprawa. Jaśminowe sny prowadzą przez świat, w którym elementy nadprzyrodzone przenikają do rzeczywistości w tak naturalny sposób, że już nie budzą zadziwienia, tylko zachwyt. To świat naznaczony duchami, tajemniczymi historiami, uśpioną przeszłością, która czeka na odpowiedni moment, by znów o sobie przypomnieć.

„Duchy to coś, co czuć w starych szafach pełnych niewyciąganych od lat sukienek. Coś, co patrzy na nas z dawnych fotografii. Coś, co można dostrzec tylko kątem oka, bo zawsze znika, kiedy próbuje się na to spojrzeć. Duchy mieszkają w snach i starych ścianach, na obrazach i niewywietrzonych strychach”.

Nieodłączną częścią tego świata jest mrok i ciemność, które w człowieku narastają latami i czasem wystarczy jedna iskra, jeden punkt zapalny, by przejęły władzę. Niektórzy mieszkańcy Sokołowa są wręcz przekonani, że zło tylko czyha na ich potknięcie, że prędzej czy później nadejdzie a na odczynianie uroków i wyganianie diabła będzie już za późno. Z tym wątkiem wiąże się zaginięcie córki sołtysa, która zawsze żyła trochę na uboczu, ale nigdy nie znikała na tak długo… Czy naprawdę jedynym wspomnieniem po niej będzie dźwięczny śpiew, niosący się po całym lesie?

„(…) bo czasami człowiekowi się wydaje, że jak się o czymś nie mówi, to się o tym łatwiej zapomina i w końcu to przestaje istnieć?”

Nie tylko Jaśmina i jej wielopokoleniowa rodzina stanowią o wyjątkowości Sokołowa. Autorka portretuje też innych mieszkańców, którzy zamykają się ze swoimi problemami we własnych domostwach, często na odludziu. Strapiony sołtys, ksiądz w kryzysie wiary, organista, który woli towarzystwo gołębi aniżeli ludzi, odczyniająca uroki Grzebielucha, skryci nowi mieszkańcy pałacu czy po prostu ludzie, którzy wciąż żyją stereotypami. Te wszystkie historie, składające się na wyjątkowość Sokołowa są opisane tak pięknym językiem, że trudno nie oprzeć się wrażeniu, że to poetycka proza, pełna wzruszeń, smutku, ludzkiego strapienia i cierpienia niezawinionego. Z pozoru błahe rozmowy czy opisy potrafią godzinami dźwięczeć w uszach. Zachwycają prostotą a jednocześnie głębią. Kolejne strony nieustannie zaskakują, bo nie wiadomo, co czeka za rogiem, na strychu, w mroku leśnego gąszczu czy też kogo tym razem dostrzeżemy w księżycowej poświacie.

I chyba właśnie tego Wam życzę podczas lektury „Jaśminy od snów” – wielu baśniowych zaskoczeń.

___

Agnieszka Kuchmister „Jaśmina od snów
Seria sokołowska, t.3
Wydawnictwo Książnica

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*