„Szantażystka” Marta Ryczko

„Czasami tragedia dzieje się sama, zanim człowiek zdąży pomyśleć. Diabeł w niego wstępuje i już jest za późno”.

Wiedza to potężna, ale i obosieczna broń. Daje władzę, ale gdy użyjesz jej w nieodpowiednim momencie, może obrócić się przeciwko tobie. Z tą myślą czytałam „Szantażystkę”, debiutancki kryminał Marty Ryczko, w którym się sporo dzieje i to na wielu płaszczyznach.

Podkomisarz Konrad Lis przyjmuje zgłoszenie o zaginięciu Izaury Chmielewskiej, synowej miejscowej szychy. Śledztwo prowadzone pod presją i szeroko zakrojone poszukiwania nie przynoszą efektów, za to pojawia się coraz więcej pytań o zaginioną. Była miła, byli szczęśliwi, miała tyle marzeń do zrealizowania – obraz utkany z takich ogólnikowych określeń skutecznie utrudniał odpowiedź na pytanie, co się stało z Izaurą.

„Ile było takich osób, które całymi latami robiły, co mogły, wypruwały sobie żyły, a jednak niczego nie osiągnęły, bo zwyczajnie zabrakło im szczęścia?”.

Równolegle do działań podkomisarza Lisa, swoje dziennikarskie śledztwo rozkręca Ania Kaczmarek, pracująca w jednym z serwisów plotkarskich. Gdzieś pośród tego celebryckiego świata, skandali w świetle reflektorów i sztucznych przyjaźni, ni stąd, ni zowąd pojawia się postać Izaury, tak bardzo nie pasującej do tej otoczki, ale w pewien sposób z nią związanej. Czy zderzenie policyjnego świata, opartego na winie i karze ze światem dziennikarskim, w którym niekoniecznie prawda odgrywa pierwsze skrzypce, może przynieść coś dobrego w sprawie zaginionej?

„Im wyżej wejdziesz, tym bardziej się potłuczesz, jak będziesz spadać (…)”.

„Szantażystka” to kryminał z rozbudowanym wątkiem obyczajowym, co przekłada się na odarcie go z brutalności, z krwistych szczegółów śledztwa, z policyjnych pościgów czy wulgarnych policjantów. Co nie oznacza, że czegoś mu brakuje. Autorka wolała skoncentrować się na bohaterach, na motywach i mechanizmach ich działania w sytuacjach życiowych zawirowań i realnego zagrożenia. Poszukuje odpowiedzi, czy da się człowieka w pełni rozszyfrować, przewidzieć, w którą stronę podąży i jakie decyzje podejmie… i czy będzie czegoś żałował.

Dwójka głównych bohaterów – podkomisarz Lis, o niezbyt atrakcyjnej aparycji i młodziutka dziennikarka Ania, dzierżą w swoich rękach dwie nitki śledztwa, które mają ich zaprowadzić do prawdy. Dla niego śledztwa to codzienność, dla niej – chrzest bojowy. Ania ma zdecydowanie większe ambicje dziennikarskie aniżeli praca w portalu plotkarskim, ale… Do dziennikarstwa śledczego trzeba dorosnąć warsztatowo, ale także życiowo. Przeskok z krwiożerczej pijawki od chwytliwych nagłówków do wojowniczki o prawdę nie nastąpi w ciągu miesiąca a za swoją naiwność można zapłacić wysoką cenę. Ale summa summarum – te wszystkie „czerwone lampki” i prztyczki od życia, pozwolą jej dostrzec, która droga będzie dla niej najważniejsza.

W „Szantażystce” tych kontrastów jest znacznie więcej i paradoksalnie zawsze znajdą się pomiędzy nimi punkty wspólne. Policjant i dziennikarka reprezentują dwa światy, które, delikatnie mówiąc, niezupełnie mają się ku sobie. Ale prywatne traumy nieco bardziej ich uwrażliwiają na pewne sytuacje, czasem też nieco dekoncentrują, ale – zdecydowanie popychają do przodu w działaniu.
Świat małego Myłowa, w którym zaginęła kobieta i świat celebrytów – każdy z nich ma swoje grzeszki i tajemnice, bardziej lub mniej widoczne, ale jednakowo groźne. Izaura znajdowała się na granicy tych dwóch światów, chociaż nikt by nie pomyślał, że może mieć coś wspólnego ze światem gwiazd.
I w końcu – klasyczne zestawienie teraźniejszości i przeszłości. Chociaż zaginiecie Izaury ma miejsce współcześnie, to cała jej przeszłość jest opowiadana oczami innych osób, co niestety nie daje nam spójnego obrazu.

W „Szantażystce”, jak to w kryminale, autorka podsuwa nam dużo fałszywych tropów i postaci, które mogły, ale nie musiały mieć wpływu na zaginięcie Izaury. Ocena, kto mówi prawdę, a kto celowo kłamie, będzie wymagającym zajęciem. I już na sam koniec – zastanawiałam się, czy pewna wskazówka nie została zbyt wcześnie ujawniona. Może to tylko moja czytelnicza intuicja zwróciła na nią baczniejszą uwagę? Jednakże z czasem ta wskazówka obrosła w coraz pewniejszą tezę. Ale to już musicie ocenić sami 😊

___
Marta Ryczko „Szantażystka”
Wydawnictwo Mando

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*