„Nagle trup” Marta Kisiel

„Tak mniej więcej wyobrażał sobie wydawnictwo: zapach tonera i kawy, biurka zawalone wydrukami, z których sterczały setki kolorowych karteczek, no i książki, wszędzie książki (…)”.

Chyba nie wypada tak chichotać nad zwłokami, chociaż wydawnictwo i autorka uprzedzali lojalnie, że kroi się komedia kryminalna. I to w dodatku zadedykowana przydawkom poległym w boju. Poniekąd, inne części zdania mogły się poczuć dotknięte brakiem należytej uwagi.

Ale od początku. Tytułowy nieboszczyk został nim w sposób nagły, bez żadnej zapowiedzi i to w miejscu, w którym ludzie zwykli zaspokajać swoje potrzeby fizjologiczne. Precyzując – martwego redaktora Pawła Chojnowskiego znaleziono w pracowniczej toalecie wydawnictwa JaMas. Odkrycia dokonują Kasia wespół z przerażonym studentem szóstego semestru, który zastanawia się nad wpisaniem tego faktu do swojego dzienniczka praktyk. Inni pracownicy wydawnictwa, w sposób mniej lub bardziej wylewny, ubolewają nad niespodziewanym odejściem kolegi. A gdzie nieboszczyk i zachodzące podejrzenie o udziale osób trzecich, tam i konieczne śledztwo. Policjantów, o wdzięcznych personaliach Pozgonny i Mogiła oraz prokuratora, będącego nieustannie w drodze, czeka spotkanie z chaosem wydawnictwa JaMas.

Każde kolejne przesłuchanie odziera stróżów prawa ze złudzeń, że praca w wydawnictwie to sielanka. Deadliny, literówki, upiorne okładki z chryzantemami, tfu… piwoniami, przecinki tam, gdzie nie trzeba i niespodziewane sesje zdjęciowe. Strach powiedzieć cokolwiek – bo nieustannie poprawiają, rusycyzmy wytykają a w kwestii trupa wykazują oszczędność językową. Jak w takich warunkach znaleźć mordercę?

„Ludzie mają to do siebie, uważał Pozgonny, że kiepsko słuchają, za to bardzo lubią mówić i zwykle mówią chętniej i więcej, niż powinni. Wystarczy dać im okazję i przestrzeń”.

Nie da się ukryć, że Marta Kisiel tą książką zszargała dobrą opinię wielu wydawnictwom. Z właściwym sobie czarnym humorem pokazuje, że to nie raj, jak zapewne wielu książkoholików myślało. To chaos, prawdziwy chaos. Niby każdy ma swoje obowiązki, ale i tak umiejętność improwizacji czyni cuda. A gdy w jednym miejscu gromadzi się kilka osób o naturze, nazwijmy to dość specyficznej, humor sytuacyjny sięga Himalajów. Uśmiechałam się, parskałam a nawet płakałam ze śmiechu czytając jak biedni policjanci wrzuceni w wydawniczą (dla nich zdecydowanie alternatywną) rzeczywistość, usiłują znaleźć w niej sens. Bez nieboszczyka wydaje się to być trudne a co dopiero z nim. Redaktor Chojnowski jak głosi wydawnicza fama, był człowiekiem o wiedźmińskich zapędach, predyspozycjach godnych kata, umiał w przecinki i nie lubił przydawek. Prezentował całym sobą zestaw cech jednocześnie uwielbianych, jak i znienawidzonych. W zależności od punktu widzenia. A pozostali pracownicy wydawnictwa wcale mu pod tym kątem nie ustępowali. To się Marcie Kisiel udało znakomicie – stworzyć takie postacie, które zwyczajnie będąc tylko sobą, nakręcają tak nieprawdopodobne sytuacje, że najlepszy scenarzysta lepiej by tego nie wymyślił.

„Znał też trzy języki, w tym jeden martwy, i umiał powiedzieć dźwięczne H w słowie herbata tak, że szklanki brzęczały z wrażenia”.

Ale przy tak bogatej obsadzie nie zapominajmy, że całemu zamieszaniu winny jest trup! I to taki tuż przed premierą bestsellera! Wyłowić w całej tej sytuacji kluczowy motyw a co za tym idzie wskazać winnego wcale nie będzie tak łatwo, oj nie.

„Nagle trupa” musicie przeczytać niezwłocznie. Raz, dwa razy, ile tam chcecie! Tylko nie w miejscach publicznych! Radość w najbardziej podły dzień roku – gwarantowana! Tylko na pracę w wydawnictwie będziecie patrzeć nieco inaczej 😉

______
Marta Kisiel „Nagle trup
Wydawnictwo Mięta

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*