Wiele twarzy, jedno zło – “Lissy” Luca D’andrea
“Góry, powtarzał, dają wodę, jedzenie i mądrość. Wszystko, co jest potrzebne do życia. Góry to jedyne, czego nigdy nie będzie można kupić”.
“Lissy” miało być historią o nowym życiu Marlene, z dala od męża i jego ciemnych spraw. Perfekcyjny plan ucieczki niweczy wypadek, po którym kobieta jest zdana na opiekę pustelnika Simona. Tymczasem jej mąż wysyła za nią bezimiennego Zaufanego Człowieka, chcąc odzyskać cenną rzecz, którą zabrała ze sobą.
Czy pościg okaże się skuteczny i jednocześnie zabójczy w skutkach?
Czy pomocna dłoń z czasem zacznie parzyć?
“Lissy” to opowieść o złu, które ma wiele twarzy, każdą wykrzywioną w przerażającym grymasie. Na ile sposobów można być niegodziwym, podłym, o sercu twardszym aniżeli kamień? Bohaterowie, których ścieżki życia krzyżują się w tej książce, z nienaturalnym chłodem opowiadają, jak otoczenie zmieniło ich raz na zawsze. Czy uwierzymy w historię o tym, że zło rodzi się z osamotnienia, z odtrącenia, niezrozumienia czy bycia niewidzialnym?
Czy próba zrzucenia brzemienia odpowiedzialności za swoje czyny na innych ludzi, przekona nas, czytelników, że zło można usprawiedliwić?
Tak wiele pytań, tak wiele wątpliwości. Będziemy się miotać w niezdecydowaniu – komu uwierzyć a kogo spisać na straty. Bo czy płochliwa sarenka może być w rzeczywistości chytrą lisicą?
Lektura “Lissy” jest niczym górska wyprawa o wielkim ryzyku.
Pozornie jesteśmy dobrze przygotowani. Uzbrojeni po zęby w odwagę.
Z kompasem w zziębniętych dłoniach, by broń Boże nie zboczyć z trasy. I pełni ekscytacji. Ale góry to nie tylko widoki zapierające dech w piersiach. To także kręte ścieżki, mroczne zakamarki, kuszące tajemnicą. Do tego ciarki, cichutko skradające się po plecach, szybsze bicie serce i niepojące znaki. Pohukiwanie sowy, trzeszczące gałązki pod stopami, niewyraźne ślady w śnieżnobiałym poszyciu… Urzeczeni, nie zważamy na nic. Gnani ciekawością podążamy przed siebie, a drżące coraz bardziej ręce jakby mimowolnie odwracają kolejne strony. Rozdział za rozdziałem.
Aż w końcu docieramy do takiego momentu, że powrotu już nie ma. Nie zapomnimy tej opowieści, chociaż bardzo byśmy chcieli. Pozostaje nam zmierzać ku końcowi, chociaż wiemy, że niekoniecznie będzie wymarzony.
A Wy, odważycie się wyruszyć na spotkanie z Lissy?
________________