Sprawiedliwość w Kreciku – “Trup w sanatorium” Marta Matyszczak
“Musicie wiedzieć o mnie coś jeszcze. Ja zawsze wszystko widzę! Mimo że mam zaćmę. Jeśli nie w standardowy sposób, to przynajmniej trzecim okiem niezawodnej psiej intuicji”.
Nie mogłam inaczej zacząć mojej recenzji niż od Guciowych mądrości. W końcu nazwa serii – Kryminały pod psem – zobowiązuje. A Gucio zawsze będzie jedyny w swoim rodzaju.
Świnoujski trup
Pierwsze wspólne wakacje Szymona i Róży zapowiadały się cudnie. Świnoujście obiecywało wiele – romantyczne chwile, pokój z widokiem na morze, piaszczystą plażę… Ale trafił się też niespodziewany bonus od sanatorium Krecik – trup w solance. A że Solański nie pogardzi śledztwem na wakacjach, to pewne plany trzeba było zweryfikować.
Prozdrowotna kąpiel w solance nie posłużyła Elżbiecie Wnuk, bo tak trup miał wpisane w papierach. Mało tego – trup, choć współczesny, zaprowadzi nas do roku 1977 i wydarzeń wokół Festiwalu Artystycznego Młodzieży Akademickiej (FAMA). Wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że Solański utonie (tfu, tfu!) w pracy na długie dni…
Cztery dekady temu
Bardzo lubię u Marty Matyszczak sposób, w jaki wplata wątek historyczny do swoich powieści. Na pozór mamy dwie odrębne historie. Inne światy, cztery dekady różnicy, tylko miejsce to samo. Ale z czasem nitka łącząca teraźniejszość z przeszłością staje się coraz grubsza, coraz misternie tkana, a czytelnik z coraz większym zaciekawieniem spogląda w przeszłość.
W większości przypadków tło historyczne jest dla mnie zaskoczeniem. Niby każdy wie, czym była FAMA, ale gdyby zapytać o szczegóły… A jej edycję z pamiętnego roku 1977 można podsumować – sztuka niezależna kontra oczy, które patrzą i uszy, które nasłuchują. Z jednej strony – artystyczna beztroska, a z drugiej zaś – akta sprawy KABARETON, na widok których skóra cierpnie teraz, a co dopiero lata temu.
Niepoprawni bohaterowie, czyli nie ma Róży bez kolców
Nie wiem, czy to wpływ świnoujskiego powietrza, ale nasi starzy znajomi jakby byli lekko niesforni. Solańskiego w trybie pilnym trzeba wysłać na kurs asertywności, inaczej zostanie pracoholikiem roku. A Róża? – a dla Różyczki kurs – Nie samymi fochami kobieta żyje! Z powyższego możecie wnioskować, że iskry lecą. I tylko Solańskiego żal…
Ale za to Gucio trzyma poziom ze swoją niezawodną intuicją, psim węchem i kundelkowym wdziękiem. Chociaż… stał się bardziej zachłanny na kiełbasę, co w sezonie letnio – grillowym może prowadzić do pewnych nieporozumień.
Ale! Za ich plecami czai się cała plejada postaci, które przyciągają uwagę. Jest i aspirant Barański – tak, tak, pan pała bardzo mocno udowadnia, że jego nazwisko nie jest kwestią przypadku. A tuż za nim – kobiety, doświadczone przez los, oszukiwane, zdradzane, niezrozumiałe… I koniecznie spróbujcie zrozumieć polszczyznę pewnego zagranicznego gościa.
Zamiast zakończenia
Wiecie, dlaczego powinniście przeczytać “Trupa w sanatorium”?
Nawet jeśli nieśmiało się domyślacie, to doprecyzuję – po sześciokroć!
Zatem Marta Matyszczak:
- stworzyła bohaterów, którzy bez względu na sytuację wywołują uśmiech na twarzy
- z łatwością wmanewruje nas w kolejną zagadkę z nieboszczykiem w roli głównej
- umiejętnie równoważy komiczne chwile gorzkimi doświadczeniami
- zaintryguje czytelnika wydarzeniami z przeszłości, które są kluczem do rozwikłania zagadki…
- zadziwia nas bardzo inteligentnym poczuciem humoru
- a charyzmatyczny kundelek Gucio i jego złote myśli skradną Wam serce…
“Panny sznurem za Guciurem!
Lepszej książki na rozpoczęcie wakacji nie znajdziecie!
____________
Marta Matyszczak “Trup w sanatorium”
Cykl: Kryminał pod psem, t.6
Wydawnictwo Dolnośląskie
data premiery: 3.07.2019 r.
Oj, tak książki Pani Marty są świetne, na samą myśl mam uśmiech na twarzy.
Sięgnę po książkę.
Pozdrawiam!
Oj tak. Magia bohaterów sprawia, że gdziekolwiek zawędrują, i tak podążymy za nimi.