„W korzeniach wierzb” Agnieszka Kuchmister
„Kiedyś w innym świecie (…). Nad tą wsią wisiało zupełnie inne niebo, z innym księżycem i innymi gwiazdami. Inne słońce świeciło ludziom. Potem świat zaczął się starzeć…”.
Magia zadziała się w tej historii. Ale w sumie nie powinno mnie to dziwić, bo poprzednie książki Agnieszki Kuchmister już mnie do tego przyzwyczaiły. Dostałam niespieszną opowieść o rodzinie Kruków, o społeczności Złej Wsi, z wyrazistymi elementami słowiańskości i fantastyki, które zabierają czytelnika do świata równie pięknego, co i tajemniczego.
„Mówiłaś, że jeśli tylko dobrze się patrzy, to można dostrzec magię we wszystkim, nawet w przezroczystym powietrzu, że jeżeli się dobrze słucha, to można usłyszeć rzeczy, które nie są dane zwykłym ludziom albo tym, co się boją tak, jak matka”.
Po II wojnie rodzina Kruków osiedla się w Złej Wsi, otoczonej lasami Dolnego Śląska. Próbują odnaleźć się w nowym miejscu, lecz nazwa wsi nie wzięła się znikąd… Opowieść o ich życiu snuje nastoletnia Lala, której doskwiera samotność. Matka pogrąża się w szaleństwie, podskórnie czując zło tej ziemi; ziemi, która pamięta rozpacz i krew niewinnych. Wypatrując zła pod różnymi postaciami, coraz więcej czasu spędza w swoim świecie. Ojciec zatraca się w alkoholowym nałogu, bo bimber skutecznie otumania, pozwala nie słyszeć i nie widzieć. Gienia, najstarsza córka, by uniknąć szaleńczego losu, ucieka do pobliskiego miasta. A dziadek milcząco obrasta powojem, nawet wtedy, gdy już zostanie pochowany na pobliskim cmentarzu.
„Może po prostu bał się tej ciemności w jej oczach, może przypominała mu o tej ciemności, którą nosił w sobie. Bo wtedy wszyscy mieli w sobie jakąś ciemność. Gdyby rozsupłać ich serca, wylałaby się z nich jak smoła”.
Historia to niezwykła, groźna i tajemnicza, bo w Złej Wsi i okolicach dzieją się rzeczy trudne do wytłumaczenia. Bo jak wyjaśnić, skąd biorą się ciała młodych kobiet w Bukowym Lesie?
I historia to też przeraźliwie smutna, ze względu na Lalę, która została z tym wszystkim sama. Rodzice są, ale jakby ich nie było. Najbliższa sercu siostra bywa w domu zbyt rzadko, pochłonięta własnymi sprawami. Jak nastolatka ma zrozumieć to, co wydaje się być tylko złym snem, majakami a jednak dzieje się naprawdę? Gdzie ma szukać towarzyszy rozmów, powierników swoich sekretów, skoro każdy boi się leśnej gęstwiny, łąk, bagien i tego, co skrywają? Dziewczyna coraz bardziej zanurza się w historię tych ziem. Szumiące korony drzew, bagna pamiętają, kto błądził leśnymi ścieżkami, kto uciekał w głąb przed ostrzałem a kto już nigdy nie wrócił… I czy pobliskie jaskinie naprawdę prowadzą do piekła bram?
„Tamtej nocy, z krwią rozrzedzoną alkoholem, z myślami rozproszonymi paletą zupełnie nowych dla nas doznań, zobaczyłyśmy Złą Wieś taką, jaka była naprawdę, bo naprawdę było to miejsce piękne i gniewne. Jakby tu coś pod ziemią ciągle buzowało wzburzone, jakby było tu bliżej piekła”.
„W korzeniach wierzb” to też historia o pamięci, zaklętej nie tylko w lesie, ale też i w budynkach i starych murach. One pamiętają swoich lokatorów, w pośpiechu opuszczających swoje domy, porzucających drobiazgi i pamiątki rodzinne. Został po nich pył, kryjący się w spróchniałych deskach; zostało powietrze, którym oddychali; zostały szepty w obcym języku, które wybrzmiewają najgłośniej w nocnej ciszy; zostały i stare fotografie, które miały zapewnić nieśmiertelność…
Agnieszka Kuchmister ma niebywały styl pisania. Niespotykana wrażliwość i poetyckość opisów, nawet tych z pozoru najzwyklejszych rzeczy czy wydarzeń, naprawdę robi wrażenie, ale też i powoduje gęsią skórkę. Kreśli świat, w którym życie mieszkańców małej wsi przeplata się ze słowiańskimi wierzeniami i magią. Wszystko jest możliwe, gdy stary świat przeplata się z teraźniejszością. Mieszkańcy Złej Wsi wiedzą, że w pobliskich lasach czekają na nich duchy wiatrów, perełesnyki, łełeki czy rusałki. Są na wyciągniecie ręki, tak samo jak i zło, które przychodzi nieproszone i sieje postrach, nawet pośród tych, którzy hardo trzymają głowy. Lala widzi i czuje więcej, jakby jej dusza była zdecydowanie bardziej dojrzała aniżeli nastoletnie ciało. Bo jak tu ogarnąć umysłem szaleństwo matki, alkoholizm ojca, tęsknotę za siostrą i to coś, co przyzywa ją do Bukowego Lasu?
Chociaż ciężko oderwać się od tej historii, czytajcie ją niespiesznie. Dajcie się ponieść magii, melancholii i refleksyjnemu nastrojowi tej książki. Tak mało takich historii się pisze…
___
Agnieszka Kuchmister „W korzeniach wierzb”
Wydawnictwo Książnica