Anna Kańtoch “Wiosna zaginionych”
“(…) rozmowa ze starymi ludźmi jest jak spoglądanie przez długi ciemny tunel w stronę przeszłości”.
Czasami jedno zdanie wystarczy, by zassać czytelnika do historii. W “Wiośnie zaginionych” brzmiało niepozornie – “On zamierza ukraść moje życie”. Życie można dać, życia można kogoś pozbawić. Ale ukraść? Życie to nie przedmiot, który może stać się złodziejskim łupem. Ale to zdanie oznacza, że ktoś jednak będzie próbował…
“Trzeba mieć oczy otwarte, ale nie warto komplikować prostych spraw”
Ludzkim życiem rządzą przypadki – spotykamy tych, o których chcielibyśmy zapomnieć na zawsze. Krystyna, emerytowana policjantka z katowickiego Janowa, po ponad pięćdziesięciu latach spotyka Jacka. Mężczyzna, jako jedyny z piątki uczestników tatrzańskiej wycieczki, wrócił do domu. Ciała trzech osób odnaleziono, natomiast nie wiadomo, co stało się z bratem Krystyny, Romkiem. Kobieta chce się dowiedzieć, co się zdarzyło w Tatrach w 1963 roku, ale jest już za późno. Zwłoki mężczyzny uparcie milczą, a ona sama staje się pierwszą podejrzaną o morderstwo.
Na katowickich policjantów czeka worek tajemnic i zagadek, w których klasyczne schematy rozwiązań nie przynoszą satysfakcjonujących odpowiedzi. Pojawiają się informacje, które nijak nie pasują i jeszcze bardziej zaciemniają obraz śledztwa.
Cała książka jest owiana aurą tajemniczości a napięcie jest budowane konsekwentnie od pierwszych stron. Autorka pozwala, by wyobraźnia czytelnika pracowała a muszę przyznać, że naprawdę jest nad czym rozmyślać. Kilka wątków, które choć biegną swoimi torami, to w sposób nieunikniony spotkają się na stacji Janów. Raz rozpędzona akcja już tak łatwo nie wyhamuje.
“Czasem trudno jest się zatrzymać, bo to, co pcha nas do przodu, jest silniejsze od rozsądku”
Paradoksalnie zaletą tej książki jest jej prostota, ale bardzo wyrafinowana. Anna Kańtoch ubiera codzienność w proste, ale nadzwyczaj obrazowe słowa, które skutecznie przyciągają uwagę. Nie tworzy nieprawdopodobnego scenariusza, nie wprowadza zabójczego tempa. Wszystko ma swoje miejsce i swój czas. “Wiosna zaginionych” oprócz zagadki śmierci starszego człowieka, podrzuca jeszcze kilka tematów wartych uwagi. Wiekowa policjantka to wciąż pewne novum w polskim kryminale, ale zarazem pozytywne zaskoczenie i jasny sygnał, że upływ czasu nie powinien spychać ludzi na margines społeczny. Czy naprawdę starsi ludzie stają się z czasem niewidzialni, pomijani przez społeczeństwo, które uważa, że ich czas zwyczajnie minął?
“(…) nikt nie zwracał na mnie uwagi. Już wtedy, zanim zaczęłam wyglądać jak staruszka, dla części ludzi byłam niewidzialna i już wtedy wiedziałam – a przynajmniej podejrzewałam – że niedługo to wykorzystam”.
Autorka pokazuje ich nieuniknioną samotność w codziennym życiu, które umyka na rozmowach o pogodzie, chorobach i przesiadywaniu w oknie z próżną nadzieją na odwiedziny. Krystyna wymyka się tym stereotypom. Nie chce udawać młodszej, ale też i nie zamierza siedzieć z założonym rękami. Zna wartość własnego doświadczenia. Tylko czy to śledztwo potoczyłoby się w ten sposób, gdyby nie jej prywatne zaangażowanie?
“Wiosna zaginionych” jest szalenie inteligentną rozrywką kryminalną dla tych, którzy lubią główkować na równi z głównymi bohaterami. I to wszystko na tle śląskiej rzeczywistości, w której problemy ludzi starszych, rodzin policyjnych czy temat żałoby po odejściu bliskiej osoby, brzmią wyjątkowo wyraziście.
Maleńki niedosyt budzi zakończenie. Z jednej strony byłam świadoma, że to zaledwie koniec pierwszego tomu całej trylogii, więc pewne rzeczy muszą pozostać niewyjaśnione. Ale z drugiej strony – chciałoby się więcej, konkretniej… Apetyt na kolejną część został mocno zaostrzony.
________
Anna Kańtoch “Wiosna zaginionych“
Wydawnictwo Marginesy,
data premiery: 30.09.2020 r.