„Zakończeniem jest Zakopane” Marta Matyszczak
„Niby Śpiący Rycerz, a jednak radar działa! Jestem jak ci wszyscy, którzy potrafią zasnąć w miejscu publicznym, zacząć chrapać, a jak ich kto szturchnie, żeby przestali, to się budzą i mówią, że wcale nie spali”.
Wraz z ostatnim słowem książki „Zakończeniem jest Zakopane” pomyślałam, że to taka bardzo Guciowa historia. Solańscy znów zapakowali walizki do nadszarpniętej zębem czasu fabii i wyruszyli do Zakopanego ze złudną nadzieją, że w końcu nadszedł czas na zasłużony urlop. Żadnych detektywistycznych zapędów, trupów, prywatnego śledztwa i ucierania nosa lokalnej policji. W zamian – korzystanie z dobrodziejstw hotelowego spa (Róża) i wędrówki od świtu po pięknych Tatrach (Szymon).
Wyszło jak zawsze! Nieboszczyk znalazł się wręcz po sąsiedzku, w zgliszczach po zabytkowej Kordianówce a na Solańskich czeka propozycja nie do odrzucenia, zwłaszcza gdy działania komisarz Falk wydają się być wątpliwe. A poza tym – Róża nie byłaby sobą, gdyby nie chowała jakiejś niespodzianki w zanadrzu. A to dopiero początek całej historii i odkrywania ciemnych lokalnych sprawek. Czy to Solańscy ściągnęli zło do Zakopanego czy tylko za ich sprawą wypełzło na powierzchnię?
„Na mnie jednak nikt nie zwracał uwagi. Ta moja przezroczystość jest też siłą. Śledczym handikapem”.
Zakopane to baaaaardzo małe miasteczko, więc trudno nie spotkać tam znajomych – choćby pewnej dziennikarskiej hieny, gamoniowatego policjanta czy prawniczki, której stukot szpilek potrafi przebić się nawet przez gwar Krupówek. Śledztwo Solańskich biegnie różnymi ścieżkami a samowolne wędrówki Gucia przyprawiają jego właścicieli prawie o zawał serca. Szymon może i nie wygląda zbyt wytwornie, pije podłą kawę i ma słabą głowę, ale wciąż potrafi zrobić wrażenie. Róża natomiast jest nieco… zdezorientowana? Zbulwersowana? Bądź – zdumiona lokalnymi zwyczajami, co nie zdarza się jej zbyt często. Ale niewątpliwie w pewnej kwestii jest mocno zdeterminowana! Razem z małżonkiem opanowali błyskawiczną sztukę oddalania się od epicentrum niekorzystnych dla nich wydarzeń. A nawet jeśli zdołają się wpakować w dość ekstremalne dla nich sytuacje, to zawsze uda im się wyjść z nich obroną ręką (i łapą!).
„Szymon Solański mógł się domyślić, że tak to się skończy. Jego żona, może na taką nie wyglądała, ale była wrażliwa. Zwłaszcza na krzywdę zwierząt. W obliczy takich scen wpadała we wściekłość. A wściekła Róża to Róża nieobliczalna”.
Marta Matyszczak nie byłaby sobą, gdyby w tym całym śledztwie nie wyciągnęła na wierzch trochę, no dobra – całą górę zakopiańskich problemów. A to patodeweloperka, to przemoc wobec kobiet i zwierząt, układy i układziki w miejskich władzach czy ludzkie animozje i zaszłości, bo przecież charakternym góralom niewiele trzeba. A że to góralki też potrafią tupnąć nogą i zawalczyć o swoje racje, to motywów natury kryminalnej nie brakuje.
„Komisarz Michalina Falk zastanawiała się, czy dałoby radę tę wścibską i najwyraźniej przyciągającą nieszczęścia parę z psem oddelegować karnie z Zakopanego tam, skąd przyjechali. Natychmiast!”
Oberwało się też turystycznemu folklorowi, który niebezpiecznie zbliża się do granicy kiczu oraz góralom i ich drogiemu podejściu do turystów. A w kwestii turystów i lokalnych legend to koniecznie poczytajcie, co o tym sądzi Śpiący Rycerz. Nieco zmierzły, lecz o dobrym słuchu, niestety wciąż przesypia najważniejsze wydarzenia.
Marta Matyszczak potrafi mnie rozbawić jak mało kto i wciągnąć w kryminalne sprawki lokalnej społeczności. I tak to już wszystko trwa dwanaście Guciowych tomów. Mam nadzieję, że „Zakończeniem jest Zakopane” to tylko dłuższy przystanek aniżeli definitywna meta we wspólnej podróży z serią Kryminał pod psem.
___
Marta Matyszczak „Zakończeniem jest Zakopane”
Seria: Kryminał pod psem, t.12
Wydawnictwo Dolnośląskie