„Efekt pandy” Marta Kisiel

„Zresztą… która z nas nigdy nie zelżyła buca myślą, mową i uczynkiem, niech pierwsza rzuci kamieniem”.

Tereska Trawna to postać, której nie da się zapomnieć. I lepiej jej nie stawać na drodze, o czym doskonale wiedzą najbliżsi i… podatki. Oraz kasztanki, ale one stoją na z góry straconej pozycji.

Owa Tereska nie stawia wyraźnego oporu wobec zaproszenia na babski wyjazd do spa. Żadnych dywanów, żadnych zbrodzieniów, li i jedynie odpoczynek. Chociaż w kwestii tego ostatniego pojawia się spora wątpliwość. Zwłaszcza, gdy wraz z nią podążają: teściowa Mira, rodzona matka Briżit, córka Zoja i pies Pindzia. Tu nie trzeba być wiedźmą, by wiedzieć, że będą dramaty, słowo- i – nie daj Boże – rękoczyny i ogólna apokalipsa.

„Przez lata Tereska przyzwyczaiła się do obcowania z matką w dawkach uderzeniowych, po których przez następny tydzień zmagała się z niepożądanym odczynem powizytacyjnym”.

I dość niespodziewanie na bliskim horyzoncie pojawia się on. Człowiek zdecydowanie podejrzany, charakterologicznie parszywy i nie znający umiaru w żelowaniu włosów. I już jak na dłoni widać, że w tej historii wszystko będzie na opak. Jest wybitnie dobrze zapowiadający się zbrodzień, czyniący rzeczy niepokojące, nocne i mocno terenowe. Jest i też ofiara – na razie bardzo potencjalna, ale wielce prawdopodobna. Tylko ciała brak. Ale Tereska, Mira i Zoja (wraz z Pindzią) tak tego nie zostawią. I wszystko to w największej tajemnicy przed Briżit.

„Cały misterny plan z wyparciem wziął w łeb, kiedy Tereska Trawna postanowiła strzelić w pysk zaskoczonego zbrodzienia”.

Tytułowy „Efekt pandy” może wam dać złudne poczucie, że to będzie przytulna historia. A tymczasem Marta Kisiel serwuje nam opowieść niepowtarzalną na każdej płaszczyźnie. Czeka nas zderzenie rodzinnych charakterów, kryminalne przeszpiegi włącznie z posądzaniem o generowanie zwłok, lingwistyczne katastrofy i zbrodnia, która jednoczy. I chociaż to wszystko wygląda nader poważnie, to nie opędzicie się od łez śmiechu. I sama nie jestem w stanie wskazać, kto jest tym punktem zapalnym, bo każda z pań dokłada swoje racje.

„Kobietom wino i śpiew dobrze robiły na smutki, ale kiedyś musi też przyjść czas na oczyszczającą wściekłość”.

Czy to lingwistyczna katastrofa w osobie Briżit, przez którą moje serce – choć raczej oko, aniżeli serce – filologa krwawi? Słowo krułasant zapewne będzie mi się śniło po nocach…
A może to Tereska – wywołująca rodzinne trzęsienie ziemi, u zarania którego leży dziecięca trauma odzieżowa. Efekt detoksykujący? Wersja Premium – tylko dla odpornych.
Czy może jednak Mira, która – mimo, że pozornie stonowana, choć nie w kwestii ubioru – wykazuje pewnego rodzaju paranoję dywanową?

Choć długo mogłabym pisać i zachwycać się postaciami oraz wirtuozerią językową i sytuacyjną, to i tak nie oddałabym nawet w połowie tego, co dzieje się na kartach „Efektu pandy”. Z pewnością jednak sami jesteście ciekawi, dlaczego na okładce widnieją rękawice bokserskie. I czym zasłużyła sobie panda, by zaistnieć w tytule…

___
Marta Kisiel „Efekt pandy”
Cykl: Tereska Trawna, t. 2
Wydawnictwo Mięta

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*