“Świt, który nie nadejdzie” Remigiusz Mróz
Zacząć życie od nowa i znaleźć uczciwą pracę – tak brzmiał prosty plan Ernesta Wilmańskiego na najbliższą przyszłość.
Tylko czy przedwojenna i mocno przestępcza Warszawa była odpowiednim miejscem na jego realizację?
Przedwojenna Warszawa to miasto dość intrygujące. Z jednej strony tętniące życiem, zamieszkałe przez elitę artystyczną. Bo właśnie tam można spotkać samego Tuwima, czy Iwaszkiewicza a zaszczytem byłoby dołączyć do Boya-Żeleńskiego, sączącego pół czarnej i zajadającego się ziemianką. A dla równowagi – dość potężny światek przestępczy, który podzielił miasto na strefy wpływu poszczególnych grup. Do wyboru Bannicy, Prałaci, Żydzi, ekipa z Kercelaku… Trafiają się również goście zamiejscowi, a nawet z zagranicy. Słowem – ‘po mordzie’ można dostać za samo postawienie stopy na niewłaściwej ulicy.
A już zwłaszcza w połączeniu z rękoczynami.
Ernestowi Wilmańskiemu, byłemu bokserowi, który akurat w Warszawie zapragnął rozpocząć nowe życie, udały się powyższe dwie rzeczy jednocześnie. Wtargnął na teren Banników (tak, tak, to Ci, którzy lubują się w topieniu swoich nieprzyjaciół w baniach z wodą!), po czym zrobił użytek ze swoich pięści w obronie niewiasty o lepkich rączkach. Co nie pozostało bez odzewu zarówno ze strony Banników, jak i policji, zwłaszcza jej żeńskiej części, w postaci posterunkowej Zarzecznej. W tej sytuacji Wilimowski decyduje się na nie do końca logiczne wyjście z tej sytuacji – wstępuje w szeregi Banników, gdzie w oparciu o swoją wiedzę, spryt i szybkie pięści pnie się błyskawicznie w przestępczej hierarchii.
Nie o takim życiu marzył. Wkroczył w świat pełen bezwzględnych ludzi, na czele z szefem z Hertzem, snującym co chwilę makiaweliczne plany. Nigdy nie można być pewnym, że sprzymierzeńcy za twoimi plecami już pomału nie kopią Ci grobu. A ile to osób gra na dwa fronty, nie posiadając się z dumy, że udało im się wywieść kogoś w pole?
Remigiusz Mróz oczarowuje czytelników obrazem przedwojennej Warszawy – mrocznego miasta, opanowanego przez grupy przestępcze i ich ciemne interesy a także przebiegłe kobiety. Dzięki niemu wiemy, czym zajmują się doliniarze* a jakie usługi świadczą kobiety, poczynając od mamazeli i chustkowych, poprzez kapeluszowe, kończąc na grandersach, girlsach i fordanserkach**. I najważniejsze – dane nam było nie raz przekroczyć próg sławetnego w ówczesnych czasach “Mokradła”, siedziby Banników, w której załatwiano wszystkie interesy. Już sama nazwa wskazywała, że to zdecydowanie grząski teren. Nie każdy mógł tam wejść, a jak już wszedł, to niekoniecznie wyszedł o własnych siłach i z kompletem zębów.
I na zakończenie – “Z” jak zaskoczenie, czyli coś dzięki czemu książki Remigiusza Mroza nigdy mi się nie znudzą…
Naprawdę myśleliście, że przeszłość Wilmańskiego da mu spokój?
A fakt, że jest byłym bokserem, jest zupełnie bez znaczenia?
Albo – jak się zabija człowieka, to czy na pewno na śmierć…?
Zasadniczo możecie się domyślać odpowiedzi, a nawet mieć pewną dozę pewności.
Ale autor i tak Wam utrze nosa…
* drobni kieszonkowcy
** hierarchia w najstarszym zawodzie świata