Katarzyna Berenika Miszczuk “Ja cię kocham, a ty miau”
“Po prostu miał w sobie coś dystyngowanego. Nigdy nie biegał bez potrzeby, leżał, zakładając łapkę na łapkę… taki mały, koci dżentelmen”.
Komedia kryminalna nabiera nowego wymiaru, gdy jej bohaterem zostaje Lord.
Kot. Miłośnik dobrego jedzenia i wygodnych posłań. Z natury ciekawski i leniwy. A nade wszystko kocha swoją właścicielkę, Alicję, miłością bezgraniczną. Ala jest artystką, tworzy ilustracje do książek dziecięcych. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności zostaje zakwalifikowana do nietypowego konkursu – dziesiątka artystów będzie rywalizować o względy artystyczne wiekowego już mecenasa sztuki. A jest o co walczyć – zwycięzca zostanie spadkobiercą jego unikalnej kolekcji. Zarówno uczestnicy konkursu, jak i sam jego organizator, okazują się dość ekscentryczni i tajemniczy. Czy naprawdę reguły tego konkursu są klarowne a uczestnicy dobrowolnie rezygnują z dalszego udziału?
Kocia komedia
“Ja cię kocham, a ty miau” – to lekka komedia kryminalna, która spodoba się nie tylko kociarzom. Chociaż szczęśliwi posiadacze mruczącego szczęścia z pewnością docenią kocie przemyślenia, chodzenie na przeszpiegi i wnikliwy proces dedukcji. Zamiłowanie do luksusu (ach, te arystokratyczne korzenie!) sprawia, że Lord bardzo chce pomóc swojej Pani w osiągnięciu sukcesu. Ten kot wie lepiej, co jest najlepsze dla jego właścicielki. Na pewno nie jest to towarzystwo lokalnego weterynarza, chociaż ruda kotka przyprawia o delikatne drżenie serduszka. Tylko problem polega na tym, że Lord nie zna człowieczego narzecza, więc ciężko będzie mu uchronić Alę przed niebezpieczeństwem. Zwykłe “miau” może nie wystarczyć…
Twój kot kupiłby tę książkę!
Rzadko kiedy autorzy książek decydują się na to, by głównym bohaterem było zwierzę. W sumie to ciężki temat. Trzeba popatrzeć z innej perspektywy, dorzucić nutkę nonszalancji i nade wszystko – nie uczłowieczać. Zwierzęta zwykle chadzają własnymi drogami, a koty – to już zwłaszcza. I mają wszystko w ogonie. I uwielbiają dramatyzować!
“O świecie, byłeś mi tak drogi. Gdyby nie to, że moje oczy powoli zamarzały,
to zapłakałabym nad tymi wszystkimi pasztetami, których już nigdy nie zjem.
Nad pięknem świeżego żwirku w kuwecie, który tylko czeka,
aż postawię na nim swoje pierwsze kroki”.
I nawet jeśli pomarudzę trochę nad mało konkretnym zakończeniem, to i tak cały urok tej historii jest niepowtarzalny a salwy śmiechu gwarantowane. Nawet w tytułach rozdziałów maczał łapki niejeden kot! Z drugiej strony – Lord wyszedł obronną łapą z tego całego kryminalnego zamieszania. Czy potrzeba czegoś więcej? Hm…pasztecika?
Jedno jest pewne – twój kot kupiłby tę książkę!
_________
Fajna historia na poprawę humoru 🙂 Lord to świetny kot 😀
Nieco wścibski ten Lord, ale i tak uroczy 😀